• HynekBanner.jpg

Po angielsku

Kolejny raz potwierdziło się (przynajmniej mnie), że przysłowia mądrością są. I, że człowiek uczy się przez całe życie a i tak umiera, głupi. Tak było jeszcze kilka dni temu, kiedy wydawało się, że określenie „wyjść po angielsku” znaczyło tyle, co delikatnie, ukradkiem, bez zwracania uwagi (otoczenia) na siebie. Co prawda pewne wątpliwości miałem już wcześniej. Ale przecież wyjątki tylko regułę potwierdzają. Ale… Te wątpliwości wezbrały we mnie, gdy zobaczyłem jak młodzi synowie Albionu tanimi liniami, na weekendy przylatywali do Krakowa. W sobotę albo i w niedzielę wcześnie rano już tak dumnie nie wyglądali. Ale żołądek też swoje prawa ma przecież. I jak mówi jeden z kolegów (moich) „nie strzymie”. I to bez względu na nację.
Oczywiście nijak się to miało do umów sprzed września 1939 ale miałem łzy w oczach, gdy parę lat temu przeczytałem ”Sprawę honoru”. Rzecz o dywizjonie 303. Swoją szosą, takie rzeczy i tak (o nas) piszą obcokrajowcy?!  Tym bardziej, że pamiętałem trochę opowieści Ojca o jego pobycie w Anglii podczas wojny i tuż po niej. No cóż polityka splendid isolation kierowała się swoimi prawidłami. My przecież też mamy podobne zadęcie. Wracając jednak do ukradkowego wyjścia. Było głosowanie. I jeb… tzn. tąpnęło. Anglia wychodzi. Szkocja i Irlandia raczej nie. Powstaną samodzielne, bo przecież nie nowe państwa?! Dodatkowo już zbierane są podpisy za nowym głosowaniem. Podobno nie wiedzieli za czy też, przeciwko czemu głosowali. Jeśli krakowskie widoki byłyby standardem to ja się nie dziwię. Ale z głosowaniem (lub nie) wiemy jak jest. Sami ćwiczymy to przecież regularnie.
Ale brexit, brexitem, ale prawdziwe spostponowanie spotkało Wyspiarzy, gdy w jednej ósmej EURO 2016 przegrali z Islandią. Tak, tą samą, o której Gary Lineker podsumowując mecz powiedział, że jest tam więcej wulkanów niż profesjonalnych piłkarzy. A przecież ten facet na piłce kopanej nogą zna się znakomicie. Przypomnijmy sobie jak czas jakiś temu mówiono o nim, że to „kat Polaków”. A przecież wszystko, co z angielskim futbolem się kojarzy – przynajmniej na Wyspach – jest (może lepiej powiedzieć było) – NAJ. Wynaleźli tę dyscyplinę, mają najlepszą ligę, najlepszą technikę itd. itp. I było nieźle. Ale gejzer wystrzelił.
Rzecz oczywista, że cieszę się z naszych postępów. Tak dobrze nie było już dawno. Teraz trzeba ograć Portugalię i… Wśród wielu szans widzę i taką. Mecz sądzić będzie dżentelmen (trzymając się angielskiej konwencji), który trzy lata temu uznał (w meczu ligowym, co prawda, ale cóż to za różnica) bramkę, której … nie było.
Póki, co trzymajmy co trzeba, za naszych!

AZH

We use cookies
Ta strona korzysta z plików cookies. Używamy plików cookies wyłącznie do analizowania ruchu na naszej stronie. Nie zamieszczamy reklam, nie wymagamy logowania, nie zbieramy żadnych innych danych osobowych. Korzystając z naszej strony internetowej, zgadzasz się, że możemy umieszczać tego rodzaju pliki cookie na Twoim urządzeniu.