• HynekBanner.jpg

Życie jest…

 Ta góra otworzyła mi w głowie malutki kanał. Dziś patrzę przez niego i widzę ocean innych rzeczy do eksploracji. W końcu mogę zejść z tej góry bez strachu przed codziennością. Teraz już rozumiem, że sensem wspinania może być odkrywanie w sobie cząstki człowieczeństwa. Ja ją znalazłem i już tutaj nie wrócę - mówił Tomasz Mackiewicz. A jednak wrócił.

Przeznaczenie. Fatum. Los. Kismet. Karma. Obojętnie jak to nazwiemy może być (jest?) i piękne i straszne. Czasami (zwykle?) w tej samej chwili. Nanga Parbat. Zima. Dzisiaj chyba wszyscy wiedzą, co to znaczy. Nagle główne informacje we wszystkich mediach- na szczycie pomocy potrzebują Polak i Francuzka. Na wysokości prawie ośmiu tysięcy metrów. Osiem kilometrów w górę! Bez szans na pomoc? Tym bardziej, że odmrożenia, choroba wysokościowa, odwodnienie, żeby wyliczyć tylko niektóre „uroki” zimowej eksploracji w Himalajach czy w Karakorum. Tomasz Mackiewicz uzależniony od tej góry. To jego siódma już wyprawa. Jego osobisty rachunek (pojedynek?) z „nagą górą”. Nie w dużych wyprawach, ale prawie solo, bo cóż to znaczy wyjście zimą w parze. Całą historię Jego zmagań można dzisiaj znaleźć nie tylko w internecie. Dowiadujemy się, że są z Elisabeth Revol pod szczytem. Potem okaże się, że weszli. Teraz nie mogą (szczególnie Tomasz) zejść. Tragedia. Odmrożenia, amputuje się zwykle po zejściu. Choroba wysokościowa, na tej wysokości to brzmi jak wyrok. Ale… Pod K2 do zimowego ataku na niezdobytą o tej porze roku górę przygotowuje się polska wyprawa narodowa. Na hasło, że trzeba pomóc zgłaszają się … wszyscy! Potrzebne są pieniądze na transport ekipy ratowniczej( spod K2 do Nanga Parbat to jakieś 200 kilometrów). Trwa zbiórka w internecie. Załatwia to nasza dyplomacja. Krzysztof Wielicki, kierownik ekipy na K2 mówi „Trzeba ratować to się idzie…”. Leci czwórka wspinaczy Denis Urubko, Adam Bielecki, Janusz Botor i Piotr Tomala. Pracują , wspinają się w dwóch zespołach. Pierwszy „na lekko” z tlenem i lekarstwami. Botor i Tomala targają resztę. Tomasz Mackiewicz został na górze ok. (7.300m ?!) , Elisabeth Revol rozpoczęła próbę zejścia (jest już na ok. 6.200 m). Helikoptery wysadzają ratowników na 4.850 m, wyżej warunki nie pozwalają. Trzeba podchodzić, wspinać się. Przewidywany czas wejścia (do przypuszczalnego spotkania z Revol) półtora dnia. Idą pół. Również nocą przy świetle czołówek. Za chwilę światowe media mówią o herosach, bohaterach, himalajskich maszynach, prawdziwych ludziach. Wchodzą. Znajdują Elisabeth. Podanie leków, picia i jedzenia, którego nie miała od paru dni. Chwila oddechu i lodem w dół. Na szczęście Francuzka mimo obrażeń aktywnie w tym uczestniczy. Pogoda coraz gorsza. Dochodzą do lądowiska. Elisabeth trafia do szpitala. Chłopaki oddychają w hotelu, potem wrócą pod K2. Pogody już nie ma. Nie ma szans na powtórne wyjście w górę. Po Tomasza. Nie ma możliwości. Nie ma sił. Płacz. Ból. Żal.

         Śpiewał kiedyś Bułat Okudżawa

„A przecież mi żal,
Że nad naszym zwycięstwem niejednym
Górują cokoły, na których
Nie stoi już nikt”.

Tutaj jest inaczej, a przecież żal.

 

AZH

We use cookies
Ta strona korzysta z plików cookies. Używamy plików cookies wyłącznie do analizowania ruchu na naszej stronie. Nie zamieszczamy reklam, nie wymagamy logowania, nie zbieramy żadnych innych danych osobowych. Korzystając z naszej strony internetowej, zgadzasz się, że możemy umieszczać tego rodzaju pliki cookie na Twoim urządzeniu.