• HynekBanner.jpg

Na Zamarłej 90 lat temu.

Z „Kroniki TOPR” 1929 r.jakby dla dopełnienia i tak już przebranej miary śmierci, dwie młode istoty giną na Zamarłej Turni, Marzena i Lida Skotnicówne, w wiośnie życia i wśród radości wzruszeń, jakie daje nie zawsze bezkarnie obcowanie z pięknem i grozą Tatr. Dnia 6 października b. r Marzena i Lida Skotnicówne wyszły rano z Gąsienicowej przez Kozią Przełęcz celem zrobienia Zamarłej Turni.
Nale
ży tu wspomnieć, że młodsza z nich to jest Lida przeszła Zamarłą Turnię w r. ub. Równocześnie na Zamarłą Turnię udała się druga grupa, ze Stawów Polskich, złożona z Bronisława Czecha, Józefa Wójcika i Jerzego Ustupskiego.
Wzajemnie grupy te o sobie nic nie wiedziały.
Grupa Bronisława Czecha, w której Ustupski szedł ostatni znajdowała si
ę już pod dolnym trawersem ściany, gdy zauważono podążające w ich ślady dwie turystki. Po dojściu ich na odległość około 50 m poznano w nich Skotnicówne i głośno wymieniono pozdrowienia, nadto Ustupski zapytał czy mają haki, na co Lida S. odrzekła twierdząco. Po krótkim czasie doszły Skotnicówne do Ustupskiego, który znajdował się na końcu dolnego trawersu i tu częstowały go cukierkami. Bronisław Czech był w tym czasie pod drugim trawersem z Wójcikiem. Ustupski doszedł do grupy Czecha, a Lida Skotnicówna posuwała się tymczasem jako pierwsza wolno naprzód. Przy drugim haku Lida zapinając karabinek na hak wypuściła go i karabinek zsunął się po linie. W kilka chwil później Bronisław Czech zobaczył lecącą głową w dół Lidę i falującą wężykowatym ruchem linę. Marzeny zaś, z powodu zasłaniającej ściany skalnej nie widzieli. Dopiero przy przekraczaniu tak zwanej nyży zobaczył Bronisław Czech i jego towarzysze leżące dwa ciała w przepaści u stóp Zamarłej Turni.
Świadkowie tej tragedji zupełnie wyczerpani psychicznie z trudem pokonując nawet najłatwiejsze miejsca, wyszli na szczyt, poczem okrężną drogą zeszli do martwych ciał.
Nie mieli ju
ż co ratować. Późnym wieczorem dali znać z Hali Gąsienicowej telefonicznie o wypadku. Pogotowie Ratunkowe wyruszyło na drugi dzień na miejsce katastrofy i zniosło ciała doliną Roztoki skąd przewieziono je do kaplicy. Dwa dni później odbył się pogrzeb ofiar, który był wielką manifestacją uczuć matki.”
     

  Julian Przyboś poświęcił tej tragedii wiersz  „ Z Tatr

 

Słyszę:

Kamienuje tę przestrzeń niewybuchły huk skał.

To - wrzask wody obdzieranej siklawą z łożyska

I gromobicie ciszy.

 

Ten świat, wzburzony przestraszonym spojrzeniem,

uciszę, lecz -

Nie pomieszczę twojej śmierci w granitowej trumnie Tatr.

 

To zgrzyt czekana,

okrzesany z echa,

to tylko cały twój świat,

skurczony w mojej garści na obrywie głazu;

to - gwałtownym uderzeniem serca powalony szczyt.

Na rozpacz - jakże go mało!

A groza - wygórowana!

 

Jak lekko

turnię zawisłą na rękach

utrzymać i nie paść,

gdy

w oczach przewraca się obnażona ziemia

do góry dnem krajobrazu,

niebo strącając w przepaść!

 

Jak cicho

w zatrzaśniętej pięści pochować Zamarłą.

 

AZH

We use cookies
Ta strona korzysta z plików cookies. Używamy plików cookies wyłącznie do analizowania ruchu na naszej stronie. Nie zamieszczamy reklam, nie wymagamy logowania, nie zbieramy żadnych innych danych osobowych. Korzystając z naszej strony internetowej, zgadzasz się, że możemy umieszczać tego rodzaju pliki cookie na Twoim urządzeniu.