• HynekBanner.jpg

Kwarantanny czar 38 wyobrażenia

A może by tak zmienić herb. Na taki nowoczesny XXI wieczny. Z podtekstem. A może tylko zmianą znaczeniową. Wszak dzisiaj, przykładowo, drugie dno, znaczy zupełnie coś innego niż wtedy, gdy filmy kręcił Janusz Kijowski. A dzisiaj wystarczy ministerialne „take it easy” i ma być po zawodach. Ma być… Wracając do herbu, przecież on też się zmieniał.  Więc… kontynuacja?! Pomińmy heraldyczne dywagacje jak było, dlaczego tak. I oczywiście, kto miał na to wpływ. Dzisiaj – kto za tym stoi. Albo stał?! Dzisiaj to trzy koziołki. Ale ten wyobrażony to byłyby trzy zbiorniki (silosy czy inne baniaki albo cysterny stojące niekoniecznie zgodnie z prawami grawitacji. Bo pionowo. Tym, bardziej, że miałby on (herb znaczy się) solidne oparcie w rzeczywistości (czytaj – w realu). Przecież w tzw. porcie stoją realnie zbiorniki. Tylko, że ani to port ani silosy. Tzn. są, ale puste. Czyli ? Obwoluta tylko? Komuś (wersji jest kilka) nie pasuje, żeby zaczęło to funkcjonować. Mnie kojarzy się to z paroma odcinkami dróg (na słupach), jakie zbudowano kilkadziesiąt lat temu, jako części potencjalnych autostrad. Potem przyszła zmiana i poszło się…Tzn. zostało. Jak wyrzut sumienia. Czyj? To zupełnie inna sprawa.  Tylko jak pokazać graficznie, malarsko, że baniaki puste?  To trochę tak jak – nie przymierzając – wjeżdżając do niezbyt odległego miasta – gminy, widok wręcz średniowieczny. W dali las wieżyc, kościołów. Jak nie przymierzając (albo i owszem) duże miasta nad Renem albo inną Marną. A potem się wjeżdża. I…

               Majówka, która okazała się częściową, ale jakże intensywną deszczówką.  Jak z cebra. Deszcz, majowy deszcz podobno dobrze robi na włosy. No cóż po łysinach ich poznacie. I jak w życiu bywa niespodziewanie zupełnie trafiłem (jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki) do firmy, w której jakieś pół wieku temu pracowałem. Od zawsze wolę żeby to była jednak różdżka Dionizosa, czyli tyrs. I prawie tak się stało. A w realu – przypomniały się czasy, gdy po wyjściu na miasto z drugiego peronu dworca per pedes ( dzisiaj – z buta), o czwartej z minutami zasuwało się przez las do hotelu. A za chwilę do pracy, po drodze sarny, jelenie i dziki mijałem często. Że o żywym drobnym leśnym inwentarzu nie wspomnę. I teraz też na cichym zakładowym polu (wszak święto) zobaczyłem zająca i drącego dzioba bażanta. Krajobraz się zmienił zupełnie. Na szczęście zwierzaki (ptaki i owady też) zostały.  Mniej niż kiedyś. Wielu gatunków już zupełnie nie ma. Ale przyjemnie. Bo przecież zapominamy. Czasami świadomie. Czasami chcemy. Czasami… Jak pisał Stasiuk „… łatwiej być zjawą, niż zajmować się życiem. Łatwiej błąkać się pośród minionych dni, które zastygłe i znieruchomiałe, już nigdy, przenigdy nie zadadzą nam ran”

               Bo może rację miał Emil Cioran, kiedy mówił – „ Pozwalając na pojawienie się człowieka, natura popełniła coś więcej niż błąd: zamach na samą siebie.”

AZH

We use cookies
Ta strona korzysta z plików cookies. Używamy plików cookies wyłącznie do analizowania ruchu na naszej stronie. Nie zamieszczamy reklam, nie wymagamy logowania, nie zbieramy żadnych innych danych osobowych. Korzystając z naszej strony internetowej, zgadzasz się, że możemy umieszczać tego rodzaju pliki cookie na Twoim urządzeniu.