• HynekBanner.jpg

Kwarantanny czar 64 – Kahramanmaras

20 lutego. Niedziela. Dzień fajczarza. Międzynarodowy zresztą. Nie fajczę, co prawda już kilkanaście lat, ale zawsze przyjemnie. Teoretycznie druga połowa lutego to środek zimy. Tymczasem dwa dni temu termometr na balkonie pokazuje 20 st. C. PLUS! Nie pierwszy to dziw natury (!?). Taki mamy (teraz) klimat i wygląda na to, że teraz to standard będzie. Może stąd się bierze to, że (podświadomie chyba) człowiek śniegu szuka. Nawet w telewizorni. Wydawałoby się, że naturalnym kierunkiem dla kogoś, kto choć trochę interesuje się sportem będzie Pekin, Zimowe Igrzyska Olimpijskie. Nie ukrywam - prawie nie oglądałem. Lekuchno mierzi mnie dzisiejsza moda (sposób) prowadzenia transmisji. Nie dotyczy to rzecz jasna tylko Olimpiady. Wydaje mi się (tak to widzę), że najważniejszą rolę dzisiaj grają / odgrywają sprawozdawcy / komentatorzy a nie sportowcy. To oni wiedzą lepiej, co zawodnicy myślą, co chcieliby powiedzieć, co… I jeszcze parę innych rzeczy. Rzecz jasna nie dotyczy to wszystkich. Nie można generalizować. Ale jak niektórzy potrafią przy okazji tłumaczyć, co John Lennon miał na myśli to… Przypomniała mi się za to Olimpiada w Moskwie.

Wracając jednak do śniegu. Trafiłem na relację z turnieju siatkarskiego rozgrywanego na śniegu…Tak, tak proszę państwa. Na śniegu. To samiutka prawda. Kumpel mówi do mnie przez telefon, że „leci siatka na piasku”. Mówię, że na śniegu. Zaczyna się śmiać, że chyba coś przyjąłem. I mówi, że to nie Prima Aprilis. Dopiero potem zobaczył korki na nogach graczy, ciepłe dresy, rękawiczki. I uwierzył. Nie jestem pewny czy zostaniemy fanami tej dyscypliny, ale warto było zobaczyć.  Okazuje się, że rozgrywki w Snow Volleyu odbywają się cyklicznie, gdyby więc ktoś w ciepłym domu chciał zobaczyć jak inni pocą się na śniegu to trzeba sprawdzić telewizyjny program.

Zauroczyła mnie dodatkowo nazwa tureckiej miejscowości gdzie toczyły się wspomniane śnieżne gr - Kahramanmaras! A w tle ośnieżone góry Taurus. Radość oka. Poezja. I jak zwykle (chyba to jednak kwestia wieku) wracają wspomnienia. Jakieś pół wieku temu brałem udział, (jako kibic) w meczu piłki kopanej nogą. Na śniegu właśnie. Rzecz działa się na boisku (śniegowisku?!) utworzonym pomiędzy akademikami w miasteczku studenckim. Nie pomnę, kto grał z kim. Pamiętam stroje: jedni grali w kaftanikach niebieskich, drudzy w różowych/czerwonych. Charakterystycznym było to, że wspomniane stroje wykonane były z flaneli a może nawet barchanowe były. I pełne okna kibiców. Akademiki były dziesięciopiętrowe. I jeszcze kibice wokół boiska/śniegowiska walący kulami ze śniegu w niebieskich albo różowych. „Wal czerwonego” znaczyło coś zupełnie innego niż teraz. A potem to grzanie.

Ech…”gdzieniegdysiejsze śniegi! - to z „Ballady o paniach minionego czasu”

 

AZH

 

 

We use cookies
Ta strona korzysta z plików cookies. Używamy plików cookies wyłącznie do analizowania ruchu na naszej stronie. Nie zamieszczamy reklam, nie wymagamy logowania, nie zbieramy żadnych innych danych osobowych. Korzystając z naszej strony internetowej, zgadzasz się, że możemy umieszczać tego rodzaju pliki cookie na Twoim urządzeniu.