• HynekBanner.jpg

Kwarantanny czar

No właśnie. Czasem się odbija. Przez grzeczność, nie napiszę, że chepie. No cóż bywa. Szczególnie, gdy się ma siedemdziesiąt krzyżyków za sobą i parę rzeczy, o których dzisiaj nawet w szkole (tej telewizyjnej również) nie uczą. A zdarzenia - czytaj fakty zaistniały. To było jakieś pół wieku temu, znaczy to tyle, co pięćdziesiąt lat. Ale jak brzmi. W CK Krakowie odbywały się Juwenalia. Pogoda jak drut. Studenckiej i nie tylko studenckiej braci tłumy. Jak patrzę dziś na te pandemiczne puste ulice, to wspomnienie wydaje się takie SF. No nie, patrole też były. Oczywiście lwia część imprez odbywała się na Rynku Głównym. I tam właśnie gdzieś w zakamarkach pamięci wśród różnych hec i facecji uprawianych i wyprawianych przez żaków zapisał się taki obrazek. Malutki studencik ubrany w białą koszulkę (to jeszcze chyba nie nazywało się t-shirtem) i czerwone spodenki chodził wokół i w poprzek rynku kopany (raczej aktorsko) tam gdzie słońce nie dochodzi przez potężnego (postury koszykarza NBA) dryblasa ubranego na czerwono. Możecie być pewni, że ten obrazek nie znalazł się nazajutrz w żadnej gazecie, w żadnym sprawozdaniu czy innej transmisji. A przecież był. I pewnie wszyscy i wtedy i dzisiaj wiedzieli, rozumieli o co biega. I jak kilka dni temu zobaczyłem to co się dzieje na Powązkach to jakoś tak się to skojarzyło. Nie żebym się czepiał gabarytów, bo tutaj to było raczej odwrotnie. Tylko ta obsługa. To chyba kwestia gustu. Kwestia smaku. Jak to jest możliwe, że ludzie wydawałoby się normalni jak najbardziej. Naturalni. W końcu „wadza”. Parę przymiotników jeszcze by się uzbierało - nagle stają jak nasi przysłowiowi bracia mniejsi i …Służą. Ja rozumiem służba nie drużba. Ale w imię czego?  Oczywiście „bożyć” się będą, że nie dlatego, że oni tak dla idei i w trosce o dobro wszelakie. Ale pewnie jakby podliczyć to po stronie ma będzie i kasia i władzuchna kochana. Nawet, jeśli sami czyści będą jak łza przysłowiowa to przecież fachowcy z rodziny, krewni i powinowaci korzystają. Pewnie nie wszyscy, ale… Kto jest bez winy niech walnie tym w państwowej spółce wyprodukowanym pustakiem. Nie lecą? Ja nie jestem od rozliczeń tylko przy Wielkanocy naszła mnie taka oczywista chyba myśl. Tak chętnie odwołują się do Pana B. Przy każdej lepszej okazji w pierwszych rzędach świątyń siedzą (nie, nie przecież, że nie stoją). Ale przecież kiedyś przyjdzie zdać sprawę z tego kim się było. I jakoś mi się zdaje, że mimo miłosierdzia Najwyższego … Bo pycha też grzechem jest. A żal mi tylko tych umundurowanych; w szpitalnych fartuchach, w niebieskich i zielonych mundurach. Bo to nie jest ich wina. Tych chłopaków i dziewcząt którzy biorą na siebie to co ludziom tryska z ust i oczu ( mam nadzieję, że nie do siebie). A w nich się gromadzi. I na to chyba  żadna maseczka nie pomoże.

AZH

We use cookies
Ta strona korzysta z plików cookies. Używamy plików cookies wyłącznie do analizowania ruchu na naszej stronie. Nie zamieszczamy reklam, nie wymagamy logowania, nie zbieramy żadnych innych danych osobowych. Korzystając z naszej strony internetowej, zgadzasz się, że możemy umieszczać tego rodzaju pliki cookie na Twoim urządzeniu.