• HynekBanner.jpg

Kwarantanny czar 43 - Bastylia

Albo 14 Juillet. Niewiele albo jeszcze mniej potrafię powiedzieć po francusku ale to mi zostało. Chociaż calvados czy inny armaniak jak najbardziej. Nie żebym był przy burzeniu Bastylii ale parę książek przeczytałem  i filmów oglądnąłem, które związane są z tym dniem.  I jak zawsze staram się spojrzeć na defiladę na Polach Elizejskich. Jakoś dziwnie pasuje mi przemarsz Legii Cudzoziemskiej. W  Legii też nie byłem, ale za młodu oczytał się człowiek i naoglądał po pachy. I jeszcze jedno wspomnienie. 14 Lipca 1976 jesteśmy na dzikim campingu w Chamonix. Czyli w Alpach. Ile to już lat?! Jak ładnie się mówiło „Pierwsza Kędzierzyńska”. Ech wracają wspomnienia. Z organizacją wyjazdu, z zakupem sprzętu, z załatwianiem paszportów. Po latach dowiadujemy się, że ktoś za nas łba nadstawiał dając gwarancję, że wszyscy wrócimy. Bo przecież Zachód. O dziwo wróciliśmy. Dzisiaj nie do pomyślenia. Póki co… Sprzęt kupowany gdzie się dało a raczej gdzie się udało dostać. Żony i dziewczyny szyjące i robiące na drutach potrzebne akcesoria. Przedłużanie pasków. Dorabianie zapięć. Parę firm wykonujących haki, raki, czekany i młotki lodowe zdecydowanie poza swoim profilem produkcji. Ech były czasy. Potwierdziło się kolejny raz, że Polak potrafi. No chyba, że wpuści się w politykę. To nie tak jak dzisiaj. Udało się „załatwić” – to magiczne słowo – w 6 PDPD prawie tonę żarcia  na wyjazd. Rzecz jasna wszystko opłacone z naszej kasy. Jadę do Krakowa i załatwiam co trzeba . Porucznik z Czerwonych Beretów podrywa drużynkę, pakują na Robura i odwożą na dworzec.  Przeładunek do wagonu pocztowego _ ja też. Kierownik pociągu zostaje zobowiązany do obudzenia mnie przed Kędzierzynem ( pożegnanie w kantynie było) i pomoc w rozładunku. Na dworcu czeka już ekipa. Jedziemy do „magazynu”.  Próba smaku chleba z puchy. Smalec, boczek i słonina zostaje na górki. Pamiętam zdziwienie czeskich? (czechosłowackich?)  _jednak czechosłowackich _pograniczników jak nam udało się zapakować tonę sprzętu i osiem osób w jeden przedział. A dziś = nie ma Henia, Marty, Adasia. Chociaż są bo przecież …

To trochę tak ja w niedzielę pojechaliśmy (dla mnie znowu) zobaczyć Kolorowe Jeziorka. Byliśmy tam parę lat temu z Gazdostwem na Majówce. Waliło kolorami po oczach. Teraz też, ale nie całkiem. Regularne nawałnice spowodowały „napływ” wody z błotem do stawków. I prawie tak jak śpiewał Jacek Zwoźniak „On mówił" "Bella bionda!" - a popatrz, jak wyglądasz... Te włosy masz jak len, co w błoto wpadł.”  Kolor był. Tylko barwa nie ta. Oczywiście przesadzam. Rudawy nadal są piękne. A wyroby browaru Miedzianka z czystym sumieniem polecam. No może - raczej na pewno - cena NIE. Ale nazwy, taki Cycuch Janowicki na przykład… Warto pojechać. Przejść się i spróbować. Powspominać……………….. Też.

ZAH

We use cookies
Ta strona korzysta z plików cookies. Używamy plików cookies wyłącznie do analizowania ruchu na naszej stronie. Nie zamieszczamy reklam, nie wymagamy logowania, nie zbieramy żadnych innych danych osobowych. Korzystając z naszej strony internetowej, zgadzasz się, że możemy umieszczać tego rodzaju pliki cookie na Twoim urządzeniu.