• Banner01_5x2_1920x512.png

Teneryfa - 2011

Listopad.

Zmęczenie, wszystko dookoła denerwuje, tempo w pracy wykańcza, brak logiki w postępowaniu, ………. - to wszystko oznacza jedno. Koniecznie trzeba zmienić otoczenie, odpocząć od wszystkich i wszystkiego. Chociaż tydzień!

Teide - widok z kalderyPadło na Teneryfę. Doskonały klimat na wyspie sprawił, że rzeczywiście wypoczęliśmy poznając jednocześnie coś nowego i fascynującego. Decyzja, że to właśnie Teneryfa będzie celem zapadła po przypomnieniu sobie , że właśnie tam znajduje się najwyższa góra Hiszpanii – wulkan Teide - 3718 m n.p.m. Wysokość 3555 m zdobyliśmy mało ambitnie tzn. wyjechaliśmy kolejką i przespacerowaliśmy się po wspaniałych czarno-brązowych lawiniskach. Rześkie wysokogórskie powietrze o temperaturze +4oC sprawiło, że poczuliśmy się swojsko. Z właściwą sobie energią pozaglądaliśmy w coStożek szczytowy Teide - jesteśmy na 3555 ciekawsze zagłębienia i podziwialiśmy cudaczne formacje stworzone przez naturę oraz ogromną kalderę, która świetnie wygląda z góry. Ale Teide to nie tylko góra do zdobycia. Otoczenie wulkanu to niezmierzone połacie lawinisk – totalna równina, a w środku majestatyczny wierzchołek Teide. Na tej równinie różnokolorowa lawa, gdzieniegdzie samotne zjawiska skalne i mnóstwo nieznanej nam dotąd roślinności (podobno na Teneryfie występuje ponad 2000 endemicznych roślin). To wszystko otoczone pierścieniem gór. Z zaczarowanych lawinisk wyjeżdża się przez las, gdzie dominują sosny kanaryjskie wyrastające jakimś cudem z kamiennych zwałowisk lawy.

Bahia Principe Tenerife ResortPo wycieczce należy nam się kąpiel w basenie we wspaniałym ośrodku (dobrze trafiliśmy – Resort Biahia Principe Tenerife - w którym mieszkamy -  ma wszystko co trzeba), podziwianie zachodu słońca nad La Gomerą no i oczywiście dobra kolacja.Zachód słońca

Ku zaskoczeniu stwierdziliśmy, że Teneryfa jest wymarzonym miejscem dla ludzi, którzy lubią górskie klimaty. Przez malownicze góry i doliny dojechaliśmy do wsi Masca. Położona na wysokości ok 600 m n.p.m. miejscowość, ozdobiona kwitnącymi agawami i bugenwillami, kusząca owocującymi drzewkami pomarańczy może stanowić początek spaceru słynnym Barranca de Masca - wąwozem prowadzącycm przez klify Los Gigantes aż do morza. Postanowiliśmy zwiedzić ten niezwykły wąwóz. Wieś MascaCzterogodzinny spacer głębokim, bazaltowym jarem, wśród wysokich trBarranco de Mascaaw, opuncji pokrytych mszycami, które wykorzystywano do produkcji barwnika – koszenili,  oraz innej nieznanej nam roślinności rosnącej nad brzegiem rwącego strumienia i na otaczających zboczach zaskoczył nas różnorodnością form. Wąwóz doprowadził nas do morza, gdzie przydało się żeglarskie doświadczenie podczas wsiadania na rozkołysaną łódź. Klify z morza wyglądały majestatycznie i rzeczywiście zasługiwały na swoją nazwę Los Gigantes.

 

Zachód Słońca w Bahia PrincipeNa „nasz” zachód słońca nad Gomerą nie zdążyliśmy, ale kąpiel, wspaniała kolacja, mojito na tarasie wśród sympatycznych ludzi z różnych stron świata dopełniły wakacyjnej atmosfery.

Dziwna wyspa. Inna na północy, inna na południu. Góry Anaga dzielą ją na dwie strefy klimatyczne: południową ciepłą i słoneczną oraz północną nieco chłodniejszą i deszczową. Postanowiliśmy objechać wyspę dookoła i sprawdzić jak wielkie są to różnice. Było warto, bo po drodze oprócz rzeczywiście zmiany roślinności poznaliśmy kilka innych atrakcji wyspy.

Znane już nam Los Gigantes wydawały się nam w porannym słońcu wyższe niż zwykle. Chwila refleksDrzewo Smoczeji i przeskok do porciku Garachico - znanego jako "Kanaryjskie Pompeje". Porcik zniszczony przez wybuch lawy w roku 1706 roku stracił swoje gospodarcze znaczenie ale jego urok sprawia, że jest często odwiedzany przez turystów. Kilkanaście minut później, w pełnym uroku miasteczku Icod de Los Vinos  degustujemy „kanaryjską viagrę” czyli likier ze smoczego drzewa. Tak naprawdę to chcieliśmy zobaczyć to smocze drzewo – czyli najstarszą i najwyższą w Europie dracenę. Robi wrażenie. Podziwialiśmy ją z tarasu okalającego kościółek, w którym znajduje się największy na świecie jak piszą przewodniki srebrny krzyż wykonany techniką filigranową (wysokość 2,45 m i waga 48,3 kg).

  Goryle w Loro ParkPo zwiedzeniu miasteczka przejechaliśmy do Loro Park. Niezły ogród botaniczny wraz z delfinarium, orkarium (podobno jedyne wDefinarium - Loro Park Europie), bajkowym pingwinarium, ciekawymi akwariami, papugami i mnóstwem innych atrakcji. Loro Park znajduje się na północy wyspy – było trochę chłodniej niż u nas czyli około 20 – 22oC, a deszcz trochę padał podczas drogi powrotnej wzdłuż północno - wschodnich wybrzeży wyspy.

Wieczór. Czas na zachód słońca nad Gomerą. Kolacja w miłej atmosferze no i same pyszności: wspaniałe sery, świeże ryby, pachnące mięsko, kartofelki kanaryjskie gotowane w morskiej wodzie, owoce wraz z uprawianymi na wyspie bananami na czele i do tego dobre wino. Zastanawiamy się jak będzie na Gomerze, którą zaplanowaliśmy na kolejny dzień.

Deszczowy las na La GomeraNa La Gomerę popłynęliśmy promem. Zdecydowanie chłodniej i bardziej wilgotno, chociaż to tylko około 50 minut promem z Los Christianos na Teneryfie. Na wyspę przyciągnął nas deszczowy las, o którym się dużo naczytaliśmy. Tajemnicze, mroczne uroczyska wśród wrzośców, które mają ponad 10 metrów wysokości powodują, że człowiek czuje się jak mrówka. Czyste powietrze, a więc mchy i porosty w niezliczonej ilości i o ciekawych, nieznanych nam gatunkach. Nieustanna prawie pozioma mżawka i cisza – tylko szum wiatru. Na chwilę zaświeciło słońce próbując przebić się przez gęste korony laurów i wrzośców. Wydało się nagle barLos Christianos z promudzo kolorowo. Warto było. Wracając na prom zatrzymaliśmy się na obiad w restauracji, gdzie mogliśmy poznać tajniki języka gwizdanego (El Silbo). Naprawdę da się rozmawiać w tym języku! Podobno dzieci w szkole się go uczą tak jak u nas np. angielskiego. Prom odpływał z San Sebastian czyli stolicy wyspy. Małe miłe miasteczko z uroczym kościółkiem, w którym o powodzenie wyprawy prosił Krzysztof Kolumb przed odkryciem Ameryki.

Dopływaliśmy do Teneryfy o zachodzie słońca. Złote stożki wulkaniczne, na których przyczepiły się małe miejscowości i oświetlone słońcem stateczki pozostaną na długo w pamięci. Przypominają nam o pięknych miejscach zdjęcia.

 

Jurek

We use cookies
Ta strona korzysta z plików cookies. Używamy plików cookies wyłącznie do analizowania ruchu na naszej stronie. Nie zamieszczamy reklam, nie wymagamy logowania, nie zbieramy żadnych innych danych osobowych. Korzystając z naszej strony internetowej, zgadzasz się, że możemy umieszczać tego rodzaju pliki cookie na Twoim urządzeniu.